Gdzie indziej
No więc tak, ogólny zarys weekendu przedstawiał się następująco:
[tu był obrazek, ale robił kipisz we wpisie, więc w zastępstwie daję link:
http://geocaching.waw.pl/warsaw-uv-night/ ]
Biorąc pod uwagę, że byłam mocno zaangażowana w organizację tej całej imprezy, to wrażeń zapowiadało się moc, a roboty jeszcze więcej.
Co prawdaż główną imprezę obejrzałam sobie na spokojnie dopiero dzisiaj rano na zdjęciach, jak japoński turysta po powrocie z wojaży, bo utknęłam przy obowiązkach gospodarskich, co w moim wypadku oznaczało głównie plecenie trzy po trzy.
Za to CITO pozostawiło niezatarte wrażenie... Bez zdjęć i tak nie uwierzycie, ale podczas sprzątania lasu można znaleźć rzeczy znacznie ciekawsze od standardowych keszy... Mnie się trafiła miedzy innymi całkiem solidna i chyba zamieszkała ziemianka, wyglądająca jak domowe pielesze Żelaznego Karła Wasyla (na szczęście gospodarza nie było w domu) oraz pozostałości po wieczorze panieńskim w stylu survival - w tym znalezisko roku
Mówią, że keszerzy znają wszystkie najlepsze miejsca, żeby ukryć ciało, na razie znalazłyśmy z koleżanką jeden, acz kluczowy element. Przyszła panna młoda będzie się musiała zadowolić standardowym wyposażeniem, jakie do związku wniesie w wianie małżonek. Tymczasem "plan B", w rozmiarze extra large, przyniósł całej ekipie sprzątającej wiele radości
O krótki łeb na drugiej pozycji zaliczyć trzeba znalezisko innej koleżanki. Znalazła mianowicie puszkę sprayu. "Na komary" pomyślała. "Sprawdźmy, czy działa" pomyślała. Psiuknęła w krzaki. Działało. Spojrzała na puszkę. "Gaz pieprzowy" przeczytała. Po chwili z krzaków dobiegło gromkie kichanie i wynurzył się zapłakany kolega, dramatycznie poszukujący chusteczek...
Tak, sprzątanie lasu to nie jest sport dla słabych ludzi...
Dzisiaj, na deser, już było łagodnie. Całkiem spora grupa niedobitków przezwyciężyła syndrom dnia drugiego i zafundowała sobie... dwugodzinny spacer z przewodnikiem szlakiem Warszawy kryminalnej. Miedzy innymi zamordowaliśmy prezydenta (Zachęta), napadliśmy na bank (Dom Pod Orłami) i planując zamach napadliśmy na legitymujących milicjantów (Chmielna).
I Fasiol się dziwi, że suślę...