Wczoraj, około 16.01, Olsztyn Zach.
Wpadam na peron minutę przed odjazdem pociągu do Bydgoszczy. Zimno, zawiewa, coś białego śniego-podobnego pada... Na peronie na ławce siedzi dziewczę w wieku studenckim (oczywiście bez czapki, ale to szczegół), walizka, torba, druga torba, na kolanach wielki laptop. I zawzięcie stuka w klawiaturę... Wjeżdża pociąg (a to niespodzianka, punktualnie!):
Dziewczę pyta: Czy to ten do Iławy?
Chór pasażerów odpowiada: Taaak!
Dziewczę składa wszystko do kupy, ale widać, że się nie zabierze z tym na raz - pasażerowie pomagają. Zdążyli(śmy), uff! Dziewczę rozkłada laptopa na walizce i kontynuuje klawiaturowanie jednocześnie głośno mówiąc: ciekawe, czy sprzeda mi bilet jak już ruszyliśmy?
Chór pasażerów odpowiada niezgodnym chórem: Taaak! Nieee! No nie wiadomo...
Młody pasażer z Unieszewa (znam z widzenia, to wioska obok na trasie): Jeszcze jakiś kilometr i urwie zasięg, nie ma szans żeby zdążyć!
Dziewczę, po chwili: Oż... urwało!
Dziewczę składa laptopa i z całym rabanem rozpoczyna transfer do czoła pociągu (w celu napotkania jakiegoś konduktora)...
Panie pasażerki w średnim acz zaawansowanym wieku: phi, i co jej z tej technologii przyszło?!