No mnie wstyd powiedzieć, że się potknęłam na Behemocie (kto pamięta, kiedy prosił uniżenie, żeby go traktować jak rybę?)...
Nie wierzę, żeby kolega miał problem z numerem 7. Szare, bure i pstrokate, wszystkie koty za pan brat...
Numer 11 teraz kojarzy się zupełnie niezasłużenie ze Szrekiem, a mnie ciągle jeszcze z winylem Muzy. Nie jestem Byk Fernando, nie jestem Miś Puchatek, ja jestem sobie kot...
Jeszcze parę z powodu dziwnych lektur z dzieciństwa (Makawity z Bromby, Jonatan Koot Przymanowskiego), Krzywołapa Hermiony trudno nie znać...
A reszta to czarna kocia magia.