Niedziela zaczęła się w rodzinnych okolicach wiejskich dziwnie. Po otwarciu drzwi rozległo się głośne "łup". To wpadł na korytarz kot Przybysz: wielki i tłusty kocur który akurat o inkryminowane drzwi się był opierał. Zwierz przybłąkiwał się od wakacji, na początku czając się w okolicach wolno stojącego garażu skąd robił szybkie wypady do kuchni a konkretnie do miski Pani Kici, którą dokumentnie objadał. Z czasem stał się bezczelny i potrafił mauuczeć gdy jedzonka nie bylo na czas. Nadal nie mogę wyjść z podziwu: ciekawe ile domów kot obskakuje dziennie by dobrze podjeść i jak układa sobie grafik?