Dzień wczorajszy uczciliśmy tradycyjnie, acz z braku wyspiarskich oryginałów użyliśmy lokalnego zamiennika.
Irlandzkie jasne pełne, pasteryzowane, browar Krajan (Browary Kujawsko-Pomorskie), 6 volt, 14 bulgotek. Kolor na szczęście nie szmaragdowy, ciemny bursztyn (przywodzący daleeekie skojarzenia z czerwonym kilkenny), obfita piana pojawia się równie szybko, co znika. Na pierwszy niuch czuć moc, która na szczęście nie dominuje smaku. Ten jest przyjemnie pełny, jak obiecywało 14% ekstraktu. Słodu istotnie nie żałowano, co nie znaczy, że jest słodko, jest nawet lekko kwaskowo. Cztery elementy w równowadze, widać, że piąty był obecny. Hydrozagadką pozostaje jednak, co miał na myśli nazywając akurat to piwo irlandzkim. I umieszczając na etykiecie jegomościa w charakterystycznej czerwonej kurcie.
W sumie solidne ****, może nawet z małym plusikiem.
PS: w kwestii efektów ubocznych, to jakieś irlandzkie skrzaty musiały maczać palce... Nie, bólu głowy nie stwierdzono. Za to oba testujące obiekty rano przyznały się do wyjątkowo kolorowych i realistycznych, acz bajkowych, snów.
A w składzie tylko cztery standardowe elementy... Hmmm...