U nas się dzieje. Wspólnik pokłócił się z żoną. Sprawa niby prozaiczna, ale pogodzić się jakoś trzeba, zwłaszcza że koledze bardzo zależy na prawidłowych relacjach rodzinnych. Tak więc, gdy dowiedział się, że seks na zgodę niekoniecznie musi być z tą osobą, z którą się pokłóciło, natychmiast poprosił jedną z naszych pracownic o wspólne załagodzenie kłótni. Sprawa prozaiczna, jakich wiele w Kancy i nikt nie zwróciłby na nią uwagi, gdyby nie fakt, że kolega zażądał, aby pracownica „przedtem” przefarbowała włosy na rudo, bo takie nosi jego żona. I tu wybuchła awantura, bo pracownica niepomna, że może zaognić kryzys małżeński, zaczęła krzyczeć: możecie robić ze mną co chcecie, ale ja włosów na rudo nie przemaluję, bo mi nie do twarzy!
I weź tu z kobietą dojdź do ładu? W jaki sposób i z kim zażegnać tę nową kłótnię? Co prawda kolega próbuje awanturnicę przekonać, że on też jej pomoże, jak ona będzie chciała pogodzić się ze swoim chłopakiem. Jednak, czy o to chodzi, żeby wszyscy się na siebie boczyli i stawiali warunki, czy o to, żeby tak po ludzku pomagać sobie w potrzebie?